Suknia ślubna z Chin?

Doświadczona Żona

Kochani, 

Poniższy tekst jest kontynuacją postu Panny Anny, który znajdziecie tutaj: https://zieleipastele.pl/szukam-sukienki-part_3/

Opowiada on o tym, czy i jaką suknie ślubną wybrała Ania! Myślicie, że można być pewnym na 100% tej jedynej?

 

Jesteś ciekawa jak to było u mnie? Odpowiedź znajdziesz poniżej <3

 

 

Ania! Tak bardzo miło czytać Twoje słowa <3

W zasadzie to nawet łezka w oku mi się zakręciła <3

Naprawdę, nie myślałam, że tak na forum, będziemy o tym „rozmawiać” 😊

A dzięki Tobie, mogłam chociaż zobaczyć jak to jest odbyć podróż po salonach sukien ślubnych. Taka mała namiasteczka 😊

No i wiesz już przecież, że jak założyłaś TĄ suknię to wiedziałyśmy, że musi być właśnie TA. A słowo „zajebiście” w zasadzie nie oddaje stanu faktycznego i tego jak w niej wyglądałaś 😉

Jedyne co mogę dodać, to, że cała przyjemność po mojej stronie :*

A teraz chciałabym przejść do ostatniego etapu „podróży” mojej sukni ślubnej, która dla przypomnienia, została kupiona u Chińczyków..

No i…. JEST! Przyszła, w końcu! Moja ukochana!

Była u mnie po około 5 tygodniach! Czyli, dużo szybciej, jeżeli miałabym szyć 😉

Rozpakowuje to pudło, yyy..WRÓĆ.. dużą kopertę (tak, to nawet nie miało miana paczki), a w zasadzie ją rozszarpuje. Tomek patrzy na mnie jak na wariatkę..

Mam ją i wyciągam z koperty.. Pierwsze co sobie pomyślałam to „trochę pognieciona”, no ale przecież była zapakowana w KOPERTĘ – nadal nie wiem jak wielka suknia ślubna zmieściła się do takiej małej paczuszki.

Wyciągam ją dalej i zaczynam mieć krzywą minę, bo: kolor tasiemki nie taki jak na zdjęciu, czyli, krótko mówiąc, był w kolorze kupy. Ale myślę sobie, co tam – wymienię na taki kolor jaki sobie wymarzyłam.

Reszta kiecki wyglądała tak jak na zdjęciu, naprawdę! No więc, zakładam ją. Ale zanim to nastąpi, zaczynam się zastanawiać czy przy Tomku mogę? Machnęłam ręką w myślach i odpowiadam sobie, że tak. Nie obchodzą mnie żadne zabobony. W końcu bierzemy ślub 13 czerwca 😉

Już mam minę od ucha do ucha – w końcu zakładam swoją suknię ślubną, ale teraz Tomek patrzy na mnie z coraz bardziej posępną miną. Po dłuższej chwili pyta:

– „i co? Podoba się Tobie?”.

A ja, pełna entuzjazmu, stoję przed nim w pogniecionej sukni ślubnej, z paskiem w kolorze kupy, z za dużym i odstającym dekoltem – tak, mam małe cycki i liczyłam się z tym, że NA PEWNO biust będę musiała zmniejszać – i odpowiadam:

– „no pewnie, bardzo! Wystarczy tylko zmienić kolor paska, wyprasować, zrobić drobne poprawki, trochę zmniejszyć w pasie, biuście i biodrach, trochę skrócić, zrobić podpięcie pod tren i będzie idealna <3” (w tym momencie mam rozmarzoną minę, prawie jak kot ze Shreka).

W odpowiedzi słyszę tylko:

-„no okej”.

Mój entuzjazm nie opada 😉

Postanowiłam działać od razu. Następnego dnia wybrałam się do krawcowej i przedstawiam jej mój plan. Ona z uśmiechem twierdzi, że wszystko da się zrobić i suknia będzie piękna 😊 Skierowała mnie do hurtowni, gdzie miałam kupić materiał i viola! Mogła działać.

Kolejne przymiarki były już tylko przyjemnością – łącznie byłam u niej ok 3 razy. U niej również załatwiłam usługę prasowania.

A efekt: według mnie – olśniewający. Potwierdzenie swoich odczuć, znalazłam w dniu ślubu, kiedy schodziłam po schodach już ubrana, pomalowana i z pięknie upiętymi włosami, do mojego przyszłego męża.. i widzę łzy wzruszenia i radości w jego oczach.

Tego momentu nie zapomnę nigdy… (mogę Wam zdradzić, że jak schodziłam po tych cholernych schodach, to myślałam „żeby się nie przewrócić, żeby się nie przewrócić”). Bo prawda jest taka, że nie chodzę w szpilach – tylko się w nich męczę i nie umiem w nich tańczyć – chociaż tak było kiedyś, dziś jest już trochę inaczej, ale umówimy się – diametralnie sytuacja też się jakoś nie zmieniła 😉 powiedzmy, że koturny lub grube słupki są idealne 😉

Wracając do meritum: zeszłam po schodach z uśmiechem na ustach i udało mi się nie potknąć i, całe szczęście, nie przewrócić!

Informacyjnie, szpilki zdjęłam na krótko przed pierwszym tańcem i całą noc bawiłam się w baletkach 😉

Podsumowanie kosztów:

– suknia ślubna z Chin: ok 140 euro

– koszt materiału: 100 zł

– krawcowa z prasowaniem: 200 zł

Razem: ok 1000 zł (cena zależy od kursu euro)

A Ty, Droga Czytelniczko?

Już wiesz, gdzie kupisz/zamówisz/uszyjesz swoja suknię ślubną?

 

Doświadczona Żona.

One Comment

  • Ola pisze:

    Pokazuj Sylwia suknie! Mega się wzyruszyłam czytając to, jak szłaś i zobaczył Cię Twój mąż i jaki wniosek z tej historii? Nie można się poddawać i trzeba dążyć do wyznaczonego celubuziaki

Skomentuj Ola Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

0