Jak powstał planer ślubny ‚Biorę ślub’?

zieleipastele

 

Pamiętam jak dziś, kiedy z Sylwią czekałyśmy, aż skończy się Msza Św, podczas której zawierała związek małżeński jedna z naszych Par Młodych.  Musiałyśmy zrobić demontaż dekoracji. W tym czasie poszłyśmy na spacer do pobliskiego lasu, ponieważ ślub odbywał się w klasztorze, właśnie w środku lasu. Była piękna pogoda, cisza spokój, daleko od miejskiego zgiełku i my wśród świergotu ptaków.

 

Spacerowałyśmy, rozmawiałyśmy, snułyśmy plany na przyszłość. Zaczęłyśmy rozmawiać o planowaniu mojego ślubu. Ja, jak to ja… zaczęłam narzekać, że nie mam gdzie tego wszystkiego zapisywać: wszelkie pomysły, notatki, oferty, wyceny, usługi itp., także sprawa poważna. Na to Sylwia mówi:

– …przecież kupiłaś planer, dodatkowo dostałaś ODE MNIE i masz jeszcze kilka innych… – patrzy nam mnie jak na wariatkę…

– no tak, mam, ale nie wiem właściwie co mam tam zapisywać. Jest kalendarz, są jakieś informacje, ale ja nie tego potrzebuje, albo nie wiem jak z tego korzystać… ale nie ważne spróbuje – tak naprawdę to zrobiło mi się trochę głupio, że faktycznie mam kilka planerów, a ja wymyślam. Tak w głębi duszy coś mi nie pasowało. Brakowało mi przestrzeni, swobody. Nie potrzebowałam typowego planera/kalendarza, w którym będę zapisywać jedynie spotkania, potrzebowałam czegoś więcej.

Ja jestem prawdziwą artystyczną duszą. Nie zwracam uwagi na to, gdzie co odstawię, ciągle gdzieś zostawiam umowy, kartki, zapiski, a potem nie wiem gdzie to włożyłam i szukam jak szalona. Przyznajcie się, ile z Was też to ciągle przeżywa?

A w temacie ślubu, nie chciałam niczego zawalić, dokładać sobie niepotrzebnych stresów i nagle wypaliłam do Sylwii:

– Syla! Tak naprawdę planer powinien być kompletny, najlepiej jakby to był segregator, powinien mieć wygodne kieszonki na umowy, miejsce na notatki… – opowiadam, opowiadam i przestać nie mogę…

– Ania, to w czym problem? to zróbmy go same! – wypaliła Sylwia bez tchu, bo naprawdę było gorąco, a my trochę się zmęczyłyśmy tym spacerem.

– Cudownie byłoby planować ślub w naszym autorskim planerze! Ale czy my damy radę? Będziemy miały na to czas? – było trochę wątpliwości, ale przepadłyśmy totalnie. Oczy nam się zaświeciły i stwierdziłyśmy, że nie ma na co czekać!

 

Myślałyśmy, że to żaden problem wydać swój produkt. Ale jednak trochę się wydarzyło, a dzisiaj chcemy Wam opowiedzieć o drodze jaką przeszłyśmy – a nie była łatwa.

 

JAKA PRZYŚWIECAŁA NAM IDEA?

 

Zacznijmy od początku… przez 2 miesiące pisałyśmy tekst, poprawiałyśmy, zmieniałyśmy, usuwałyśmy, dodawałyśmy. Chciałyśmy, żeby był idealny. Nie za dużo tekstu, tylko potrzebne informacje. Cel jaki nam przyświecał był prosty: „wszystko w jednym miejscu”. Chciałyśmy, aby osoba, która korzysta z planera, nie potrzebowała żadnych dodatkowych elementów. Nie ważne czy karteczek tzw. znaczników, czy nawet ołówka. O wszystkim pomyślałyśmy.

W zamyśle miał to być produkt kompletny.

 

WALKA Z WIATRAKAMI – ZAWSZE POD GÓRKĘ…

 

Jak już miałyplaner ślubnyśmy tekst, to uznałyśmy, że oddamy temat profesjonalistom do obróbki graficznej. Z grafikiem omówiliśmy szczegóły już na samym początku. Gotowy tekst zgodnie z ustaleniami przesłałyśmy w terminie. A my zaczęłyśmy działania poligraficzne. Co to oznacza?

Projekt był bardzo złożony, bo chciałyśmy, aby kartki były różnej grubości, matowe, dobre jakościowo. Okładka miała być miękka, miła w dotyku. Okazało się, że to nie jest takie proste… Było kilka powodów, a jednym z nich i najważniejszym była cena. Okazało się, że w związku z tym, że nie chcemy zamówić kilku tysięcy sztuk, to cena jest naprawdę kosmiczna.

Jednym słowem, składanie naszych segregatorów, klejenie itp. musi odbywać się ręcznie, dlatego cena nie była taka jak zakładałyśmy. Mimo to, uznałyśmy, że się nie poddamy i doprowadzimy projekt do końca. Będzie to produkt luksusowy, wykonywany ręcznie, z polskich elementów. Tutaj pokazujemy Wam pierwsze wydruki, prosto z drukarni.

 

A CO Z NASZYM GRAFIKIEM?

 

Jak możecie się domyślać, nasz grafik przepadł. Przestał odbierać telefony, nie przesłał nam żadnej próbki, a do końca listopada musiałyśmy oddać gotowy projekt do drukarni, aby zrobić jeszcze próby i zdążyć w styczniu na targi ślubne, podczas których planowałyśmy zrobić premierę naszego pierwszego produktu.

Nie tracąc czasu, poszukałyśmy nowego speca w tej dziedzinie. Tym razem graficzkę. W miarę szybko otrzymałyśmy wstępny projekt, ale byłyśmy załamane! To wszystko miało się nijak do naszej wizji w głowie, a naszym zdaniem wyglądało okropnie! Nic do siebie nie pasowało, a grafiki wyglądały tak, jakby robił je uczeń w szkole.

Tutaj szala goryczy się przelała i uznałyśmy, że projekt zrobimy same…. Ale nie tak szybko…. W między czasie zwątpiłyśmy, czy damy radę? No bo przecież nie jesteśmy graficzkami, nie mamy wykształcenia. Doświadczenie, jako takie, ale tylko w prostych projektach.

Uznałyśmy, że jeszcze poszukamy profesjonalistów i udało się! Trafiłyśmy do naprawdę wysokiej ligi w branży, ale jak się domyślacie, cena też była wysoka… aby nam się to opłacało, musiałybyśmy sprzedaż na wstępie tysiące planerów, a my przecież nie wiedziałyśmy ile tak naprawdę ich sprzedamy na starcie.

Musiałyśmy być rozsądne, dlatego postanowiłyśmy, że bierzemy los, a w praktyce planer, w nasze ręce. To już była końcówka grudnia. Na targi i tak już nie zdążymy, dlatego zakasałyśmy rękawy i zaczęłyśmy robić swój projekt naszego autorskiego planera.

Podzieliłyśmy się rozdziałami i w podobnym stylu robiłyśmy całość. Wszystko zmieniałyśmy milion razy. Nasz perfekcjonizm nie pozwalał nam na choćby najmniejsze niedociągnięcia. Z jednej strony była to super zabawa, ponieważ mogłyśmy projektować dokładnie to, co miałyśmy w głowie, ale z drugiej niezłe wyzwanie i ogrom odpowiedzialności.

 

SAME OCHY I ACHY, WPADAMY W SAMOUWIELBIENIE…

 

W chwili kiedy zaczęłyśmy projektować wnętrze planera, nawiązałyśmy współpracę ze wspaniałą artystką Martą, która narysowała dla nas grafiki wg naszych instrukcji. Pierwszy raz wpadłyśmy w taki zachwyt, bo Marta dokładnie zrozumiała nasze potrzeby i w 100% spełniła nasze oczekiwania. Każdą grafiką się zachwycałyśmy, wprowadzałyśmy małe zmiany, ale one tylko udoskonalały projekt. Złapałyśmy niezły flow, a te grafiki nadały pędu naszej pracy.

Marta zaprojektowała też naszą przepiękną okładkę, z której jesteśmy dumne po stokroć. W ogóle to jesteśmy dumne z całości tego projektu – ot taka skromność 😊

biore slub

 

DIABEŁ TKWI W SZCZEGÓŁACH…

 

Przyszedł czas na dopracowanie szczegółów. Zależało nam, aby wszystkie rady były czytelne. Chciałyśmy uniknąć kilku stron samego tekstu, bo nie chciałyśmy tworzyć jedynie poradnika, ale kompletne narzędzie do zaplanowania ślubu.

Miał to być segregator, w którym każda Panna Młoda sama zorganizuje swój ślub od A do Z. Ma mieć niezbędne rady i narzędzia do wykonania tego zadania. Postawiłyśmy na luźną, przystępną i funkcjonalną formę wnętrza. Zdecydowałyśmy się na krótkie dialogi, które oddają naszą osobowość.

 

segregator slubnyplaner slubny

 

Musicie wiedzieć, (część z Was na pewno już to wie), że my wszystko zawsze ze sobą konsultujemy. Wiemy też, że wy lubicie te nasze dyskusje i dwa punkty widzenia. W związku z tym, uznałyśmy, że po pierwsze, graficzna forma dialogów wyróżni nasz planer, a po drugie, dzięki takiemu zabiegowi, całość będzie jeszcze bardziej funkcjonalna.

 

Następnie trzeba było podjąć decyzję jak duże mają być tabele, jak szerokie, i ile mają zwierać kolumn. Ile kartek na notatki, jak duże mają być makiety do planowania budżetu.

 

Nie chciałyśmy tak do końca narzucać sposobu pracy z planerem. Zależało nam na tym, aby każda indywidualność się odnalazła, dlatego też jest sporo miejsca na luźne notatki. Dołożyłyśmy też uniwersalny kalendarz w formie naklejek, aby w dowolny sposób każdy mógł planować swoje spotkania. Tak naprawdę, każdą najmniejszą cześć omówiłyśmy i do każdej robiłyśmy burzę mózgów.

Budżet z wiadomych względów był dla nas ważnym rozdziałem. W końcu od finansów wszystko się zaczyna i na tym też kończy. Zależało nam, aby karta, była większa. Miała być składana się, ale też musiała być na tyle rozbudowana, aby zapisać na niej każdy finansowy aspekt wesela.

 

Oczywiście zastanawiałyśmy się również z jakimi problemami borykają się Panny Młode. Rozmawiając z naszymi klientkami, a także obserwując to co dzieje się na grupach ślubnych, zauważyłyśmy, że są to dwie kluczowe kwestie:

  1. Nie wiem w jakim stylu zrobić wesele? Jaki wybrać motyw? Jak dobrać wszystko, aby do siebie pasowało?
  2. Mam problem z rozmieszczeniem gości, nie wiem jak się do tego zabrać?

Dlatego stworzyłyśmy dwie makiety, które są częścią planera: makieta inspiracji z naklejkami, dzięki którym każda Panna Młoda może zaprojektować swój ślub oraz makieta rozmieszczenia gości z niezbędnymi dodatkami.

makieta rozmieszczenia gosci

Fot. Jarosław Stróżyk

 

Najważniejszą kwestią, o którą dbałyśmy od początku był cel, aby wszystkie dokumenty związane ze ślubem były w jednym miejscu czyli w segregatorze. Dlatego stworzyłyśmy dwie koperty, które znajdują się na końcu planera i są w niego wpięte. Mają za zadanie pomieścić wszystkie niezbędne dokumenty, umowy, wizytówki, czy ulotki.

 

organizer ślubny

Fot. Dreameye Studio

 

Tak naprawdę, pod koniec stycznia miałyśmy gotowy planer. Uwierzycie? Po tylu przejściach, rzucaniu kłód pod nogi przez los udało się. I to same, dzięki własnej wyobraźni i determinacji stworzyłyśmy kompletny produkt.

 

LOGISTYKA, JEDNA Z WAŻNIEJSZYCH KWESTII…

 

Od początku wiedziałyśmy, że ten produkt to będzie cudeńko, dlatego zadbałyśmy też o jego oprawę przy wysyłce. Każdy planer pakowany jest w piękny biały papier z naklejką z naszym logo i włożony w specjalnie dla nas zaprojektowany kartonik.

 

Fot. Jarosław Stróżyk

 

Do każdego zamówienia dokładamy też liścik, aby każda Panna Młoda czuła się wyjątkowo.

W ostatnim czasie, dodałyśmy też usługę pakowania na prezent. Do paczki dołączamy balon na hel, a całość pakujemy w duży karton.

 

planer na prezent

Fot. Jarosław Stróżyk

 

Nasz planer okazał się naszym wielkim sukcesem. Do dnia dzisiejszego sprzedałyśmy setki egzemplarzy, mimo, że od premiery w marcu, minął zaledwie rok.

 

Możecie zakupić go tutaj KLIK

planer slubny

Fot. Jarosław Stróżyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

0