First look – co to jest? Jak wyglądały u nas przygotowania w dniu ślubu?

A.

First look, co to w ogóle jest? Czy jest potrzebny?

 

Jest to pierwsze spotkanie narzeczonych w dniu ślubu, już w pełnym ubraniu, makijażu, fryzurze. Jest to kilka cennych chwil tylko dla Was, pierwsze spojrzenia, no i pierwsze pocałunki. Jest to piękne przeżycie, które pozwala zwolnić w tym pełnym tempa dniu.

Skąd się to wzięło? Nie jest to żadnym odkryciem, że od Amerykanów, ale jest to bardzo udane zapożyczenie. Jest to też świetny materiał dla fotografa, czy kamerzysty. Uwiecznienie tych chwil, a potem podziwianie ich w pamiątkowym albumie jest bezcenne.

 

Jak to było u mnie? Czy faktycznie cały dzień się nie widzieliśmy? Jak to w praktyce wyglądało? Czy spaliśmy w osobnych pokojach? Czy unikaliśmy siebie jak ognia, aby tylko nie skraść spojrzenia drugiej połówki?

 

No nie 🙂 Zacznijmy od nocy przedślubnej – brzmi namiętnie – a spędziliśmy ją razem rozmawiając bez końca. Co jakiś czas przerywając nasze opowiastki, tekstem: „Cii! Śpimy, rano musimy być wypoczęci”. W każdym razie bardzo chcieliśmy wypocząć, ale na nic się to zdało, (haha) wszystko mieliśmy zaplanowane, a z emocji i tak nie mogliśmy  zasnąć.

Chyba, że to wina tony węglowodanów, które w siebie wpakowaliśmy razem z Sylwią i jej mężem, podziwiając udekorowaną salę 🙂 Tak swoją drogą nie wiem co mi do głowy strzeliło, żeby zjeść pizzę i popijać piwem na dzień przed ślubem?

 

Jak to wyglądało rano? Zadzwonił budzik, ja wskoczyłam od razu w nasza sukienkę przedślubną „Biorę ślub!”, którą miałam na sobie, aż do ubrania sukni ślubnej i udaliśmy się na śniadanie.

 

sukienka przedślubna

 

Zjedliśmy pyszne jedzonko i już zaczęło się malowanie, czesanie, prosseco i te sprawy 😊

Mój narzeczony zajął się oczywiście nieco innymi tematami. Ciągle ktoś coś od niego chciał, a to gdzie lampki, gdzie świeczki, gdzie alkohol, przynieś to, a jedz mi po to… zadań z pewnością mu nie brakowało.

 

przygotowania do ślubu

 

I tu jest dobry moment, żeby wspomnieć o wpadce, chociaż to chyba nie jest odpowiednie słowo, po prostu uczcie się na naszych błędach…

Uwaga: zakupiliśmy muszkę dla Pana Młodego do samodzielnego wiązania, bo taka jest przecież najpiękniejsza … Ile może zająć zawiązanie muszki?

Obejrzę filmik na YouTube i dam radę – powiadał wtedy mój jeszcze narzeczony.

 

No i ile trwało? Zgadnijcie? Haha 3h! Trzy godziny mój ukochany walczył dzielnie na placu boju samodzielnie, aż pojawiła się mała panika. W końcu wszyscy się zaangażowali: ojcowie, wujkowie, bracia i dupa… Nikt nie potrafił owej muszki zawiązać… – ja w tym czasie siedząc na fotelu malowana przez Delfinę, popijając prosseco odczytywałam te pełne rozpaczy smsy.

W końcu jednak uratował nas świadek, który rozwiązał to sudoku, czyli zawiązał muchę – raz, więcej nie próbowali, ani nie testowali, to był pierwszy i ostatni raz kiedy K miał zawiązaną muszkę 🙂

Nie bierzcie z nas przykładu, oglądajcie youtube, ale z wyprzedzeniem i trenujcie!

 

dzień ślubu

 

Wracając do tematu…

 

Sami widzicie… nie było opcji, abyśmy ze sobą rozmawiali, czy na siebie nawet spojrzeli w tym szale przygotowań.

 

Następnie wg naszego harmonogramu dnia nastał czas, żeby Pan Młody zaczął się szykować. Ja natomiast w tym czasie sprawdzałam czy wszędzie wszystko jest ok i czy wszyscy mają się dobrze 🙂

 

Notabene ubieraliśmy się w jednym pokoju, w miejscu wesela, jeden po drugim. Pomysł genialny żeby się nie widzieć, ale nie sądziłam, że ubieranie Pana Młodego trwa tak dłuuugo… jednym słowem zabrał mój czas przeznaczony na strojenie się, czego efektem jest brak mojego portretu z przygotowań, bo po prostu nie było czasu.

 

dzień ślunu

 

Musiałam pilnować czasu, także 15 – 20 minut i byłam gotowa, aby zobaczyć się z moim ukochanym.

 

Przyznam się tutaj Wam  – nikomu tego nie mówiłam – że wyglądając przez okno, jak tylko weszłam do apartamentu zobaczyłam przechodzącego mojego przyszłego męza, już ubranego, gotowego do tego dnia  – tak to ta chwila na zdjęciu powyżej.

 

Ale mi serce zabiło, zrobiło mi się gorąco i szybko odwróciłam wzrok, żeby nie psuć sobie wcześniejszych ustaleń i naszego first looka. I to już mówi o tym, jak bardzo duże emocje wywołuje to czekanie na ten wyjątkowy moment 😊.

 

sukienka dla Panny Młodej

 

No dobra, teraz konkret: jak to wyglądało z praktycznej strony?

Przede wszystkim zależało nam na tym, aby ta chwila była intymna, nasza, wyjątkowa, bez świadków, bez absolutnie żadnej osoby, tylko my.

 

Co w takim razie z obecnością fotografów i kamerzysty?

Przekazaliśmy im dokładanie taką samą informację, stali oni kilka metrów od miejsca, w którym się spotykaliśmy. Czy to się sprawdziło? Zdecydowanie! Nie czuliśmy się skrępowani,  to dla nas był priorytet.

 

 

first look

 

Co dalej? K stał tyłem kiedy podchodziłam, czy pamiętam co powiedział? Oczywiście! „wooowww…” –  zresztą te słowa pięknie uchwycił Maciej (kamerzysta) na naszym filmie, resztę słów zachowam tylko dla nas <3

 

 

Czy się popłakałam? Zakręciła mi się łezka, ale nie poryczałam się, byłam w tym dniu tak bardzo wyluzowana, tak bardzo szczęśliwa, że chciało mi się tylko śmiać w niebogłosy i skakać z radości. Motyle w brzuchu powróciły i zostały z nami na długo.

 

Ile to trwało? Samo spotkanie kilka minut 5-8 max.

Czy ponownie bym się zdecydowała? Oczywiście, kochamy gromadzić piękne chwile, wspomnienia.

Czy Wam polecam? Bez dwóch zdań, zapamiętacie te kilka minut na całe życie.

 

Jak to wyglądało u Was? A może macie jakiś plan? Czy totalnie odpuszczacie ten temat? Dajcie znać w komentarzach.

 

 

 

Zdj. Oh la la kasia & Piotr

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

0