Panna Anna
Panna Anna
Jak wybrać suknię ślubną?
Gdzie? Jakie salony odwiedzić?
Opowiem Wam moją historię 🙂
No więc tak! Oszalałam! Pojechałam po kiecke 300km 🙂
To była moja pierwsza wizyta w salonie, no i pierwsze przymiarki sukni.
Więc jak było?
Może powiem, Tobie to w ten sposób:
Pamiętasz film o dwóch przyjaciółkach co brały ślub w jednym dniu? Oczywiście nie pamiętam tytułu! Shit!
W każdym razie jak w wielu filmach o tej tematyce:
przymiarka sukni w wielkim salonie, na podeście, ekspedientka szczerze doradza – i zawsze z uśmiechem przynosi kolejną suknię. Wielkie lustra, światła, no i Ty! W bieli, najpiękniejsza, ubierasz suknię i łza w oku się kręci, bo wiesz, że to jest ta jedyna, wymarzona!
Potem razem z przyjaciółkami pijecie szampana…i…..
ciach koniec marzycielstwa haha
Było nieco inaczej, ale nie bez powodu narzucam klimat filmu.
Konkrety? Proszę bardzo!
Salon w stolicy jest naprawdę piękny – tu jak z filmu: jasny, przestronny, każda sukienka robiła wrażenie – serio!
Wchodzę:
– Dzień dobry, byłam umówiona na 14:00 na przymiarkę (z tego podekscytowania, byłam 30 minut wcześniej) – kukam, patrzę, a w salonie trwają przymiarki innej Panny Młodej, którą oglądała dość spora publiczność, na siedząco i z braku miejsca, nawet na stojąco!
– Dzień dobry, może zaproszę Panią na górę, proszę się rozgościć. – powiedziała ekspedientka z serdecznym uśmiechem. – że głupia raczej nie jestem, to się domyśliłam, że Pani chciała zapewnić swobodę TAMTEJ Pannie. Mega fajnie!
– Czy jeszcze na kogoś czekamy, czy ….?? – dopytała
– Nie, nie, jestem sama – odpowiedziałam. Czyli powinnam jednak być z kimś? Tylko ja sama chcę przymierzać suknię? Ups!
Idę schodami… a na górze czeka na mnie przepiękny pokój z ogromną przymierzalnią – no i tu znowu jak z filmu: jasny, przestronny pokój, niewielki, ale przytulny, z cudownymi dekoracjami i zdjęciami niewątpliwie uroczych modelek, które nota bene w każdej sukni wyglądają zjawisko – nie to żebym zazdrościła :p – ot taki lajf:)
Spokojnie usiadłam…dzięki Bogu była woda, bo z przejęcia zaschło mi w gardle haha niczym przed randką w ciemno!
Czekam…
zdaję dziewczynom relację na insta stories… piję cudownie orzeźwiającą wodę…
Wreszcie! Przychodzi ekspedientka! (bez sensu używam tego określenia rodem z komuny, może nazwę ją bardziej cool – konsultantką? Niech będzie!)
Więc konsultantka w pierwszej kolejności zrobiła ze mną wywiad: zadawała mnóstwo pytań, dotyczących mojej wizji sukni, co mi się podoba, co mi się nie podoba.. no i najważniejsze pytanie:
– Która sukienka z naszej kolekcji najbardziej się Pani wpadła w oko?
– Z pewnością w głosie mówię: MANUELA (oczywiście, że to nie ta nazwa kiecki, zmieniłam na potrzeby tego wpisu – wybacz)
– Oj… akurat MANUELII nie mamy obecnie w salonie
Ajj… gdybyś widziała moją minę? Oczy jak kot ze Shreka, dolna warga drży i pierwsza myśl: po cholerę jechałam setki kilometrów? Fuck! – to ta kwestia mniej filmowa, raczej pechowa jak z wakacjami nad polskim morzem!
No nic… Konsultantka zaprasza mnie do przymierzalni…wchodzę na ten ogromny – nawet jak na mnie – podest i stoję jak sierota, bo nie wiem co zrobić haha rozebrać się? Czekać? Na moje wybawienie, słyszę:
– Proszę rozebrać się do bielizny! – uff
Idzie pierwsza kiecka: Pani pomogła mi ją ubrać, zapięła, a nawet rozpięła biustonosz, żeby sukienka dobrze leżała i dobrze wyglądała. I co? Bajka! Sukienka była piękna! Wyciągam szybciutko telefon, chcę zrobić zdjęcie, kiedy słyszę:
– niu, niu, niu… nie wolno! – wiadomo, że nie tak dokładnie brzmiało 🙂
De facto, nie byłam „sam na sam” z żadną sukienką, także nie mam, ani jednego ujęcia – a szkoda!
PIERWSZA RADA: NIE WYMĄDRZAJ SIĘ I WEŹ KOGOŚ ZE SOBĄ, ZAWSZE ZROBI TOBIE ZDJĘCIE Z UKRYCIA!
(przy najlepszej pamięci, nie jesteś w stanie obiektywnie ocenić i zapamiętać każdego look-u)
Kontynuujmy…
Sukienka naprawdę była piękna, ale nie ma co długo się rozdziwiać czas na następną.
I znowu… Pani zapina stanik, rozpina sukienkę, rach ciach i sukienka zdjęta – poszło całkiem sprawnie.
Minutka mija i druga sukienka… siup i już na mnie.
I wiesz co? Była równie piękna jak poprzednia, odrobinę inna, nie biała, w sumie nie brałam jej pod uwagę…nawet oko mi się zaszkliło… – oj znowu jak w filmie…
DRUGA RADA: PRZYMIERZ SUKIENKĘ, KTÓRA POZORNIE CI SIĘ NIE PODOBA! DAJ SIĘ NAMÓWIĆ! ZASZALEJ!
(często ciuch na wieszaku wygląda jak ku**, a na Tobie jak milion dolców)
Ta sukienka, miała większy dekolt, odsłonięte ciało…
TRZECIA RADA: NA PRZYMIARKI SUKNI UBIERZ BIELIZNĘ W KOLORZE NUDE!
(bielizna wtedy się nie odznacza i nie psuje całego efektu)
…
Przymierzyłam jeszcze kilka sukien, było ich naprawdę sporo, myślę, że łącznie z 15? Każda była inna, miała inny krój, spódnicę, dekolt, materiał, plecy, każda inaczej wyglądała w ruchu.
Konsultantka zwracała moją uwagę na różnice i naprawdę była nieocenioną doradczynią.
Na koniec raz jeszcze przymierzyłam dwie sukienki, które najbardziej mi się spodobały.
CZWARTA RADA: NIE BÓJ SIĘ POPROSIĆ O PONOWNĄ PRZYMIARKĘ TEJ SAMEJ SUKIENKI!
(po przymierzeniu tak wielu sukni, nie jesteś w stanie zapamiętać tak wielu wzorów)
…
Pani zaproponowała kolejne spotkanie, tym razem z osobą towarzyszącą 🙂
Fajnie co? Nie czułam presji zakupu. Wiesz o co chodzi? Idziesz do sklepu i strach się bać cokolwiek dotknąć i przymierzyć, bo jak nie kupisz ekspedientka zabije Cię wzrokiem. Tutaj tego nie było, a ja czułam się jak księżniczka.
…
No i najlepsze na koniec: już chcę wychodzić, ale drzwi wejściowe były zamknięte! Jak to? Spoglądam na moją doradczynię (tak przeszło mi przez myśl kilka scen z horrorów:)), a ona spokojnie z uśmiechem mówi:
– Aaa koleżanka pewnie zamknęła, żeby nikt nam nie przeszkadzał:)
Ha! To się nazywa dopieszczanie, jeszcze nie klientek! Ta kwestia to lepiej jak w filmie!
Zastanawiasz się czy wybrałam jakąś sukienkę?
Pewnie Ciebie nie zaskoczę, ale nie. Potrzebuje jeszcze czasu 🙂
Po pierwsze żeby nabrać pewności, a po drugie kto podejmuje decyzję tak od razu? Chociaż może Tobie poszło łatwiej? 😉
A co z moją wymarzoną kiecką ze zdjęcia z fejsa? Nic! Przymierzyłam jedną z długim rękawem i po 5 sekundach, czułam jak mi jest gorąco, także nie chce myśleć co by było w dniu ślubu. I niestety zakres ruchu jest ograniczony w takiej kiecce. Szczerze powiedziawszy, po tej wizycie o niej zapomniałam 🙂
No dobrze… to jakie plusy z tej wycieczki?
Po pierwsze: może być jak w bajce! Serio! Co prawda szampana nie było, ale i na to przyjdzie czas 🙂
Po drugie: wybiłam sobie z głowy długie rękawy.
Po trzecie: najważniejsze, wiem jakie elementy chcę mieć na 100% w swojej sukience 🙂
Niebawem czas na kolejną wizytę…
CDN
Panna Anna.
Jasne:) To Tom Sebastien 🙂 tutaj znajdziesz więcej info: https://zieleipastele.pl/salony-sukien-slubnych-w-poznaniu-przeglad-i-kilka-rad/
Z powodzeniem dołączyłaś do naszego newslettera.
Sprawdź maila i potwierdź subskrypcję.
Ziele i Pastele - Copyright 2018 GEPS.PL
Czy mogę prościć o informację jak nazywa się salon? Mieszkam w Warszawie i będę wdzięczna za rekomendacje 🙂